Mirabelka
Warszawskie podwórko. Kamienica pana Friedmana, fabryka strojów karnawałowych braci Alfusów. I mirabelka. A właściwie dwie – matka i córka, która nie rodzi jeszcze owoców. Za to opowiada o tym, co dzieje się wokół niej, a może to robić, bo rozumie ludzką mowę. Z niektórymi nawet rozmawia – pod warunkiem, że są to dzieci. I właśnie dzięki opowieści mirabelki czytelnik poznaje piękny, ciekawy świat, którego już nie ma.
Czas płynie, wiele się dzieje. Rodzi się miłość pomiędzy Dorką i Chaimem, a potem z tej miłości – Noam. Mieszkańcy często przychodzą pod drzewko, omawiają tam ważne sprawy. Na przykład – czy zostać w swojej ojczyźnie, czy jednak uciekać, skoro wszystkich mówią że będzie wojna? Mirabelka jest świadkiem pięknych, doniosłych chwil, ale też smutnych momentów. Opowiada o losach zwykłych ludzi, którzy chcieli po prostu dobrze, uczciwie żyć, ale nie bardzo pozwalały im na to zawirowania historii. Pokazuje dramat warszawskich Żydów, powstanie w getcie, odbudowę stolicy, okres stalinowski, marzec 68 roku, stan wojenny. To wszystko przedstawione jest bardzo delikatnie, jak rysunek akwarelą, bez zbędnych okropności – by nie straszyć dzieci. Ale i dla nas dorosłych wystarczy, żeby jeszcze raz wspomnieć losy całych pokoleń mieszkańców naszego kraju. I wzruszyć się. To lektura zwłaszcza dla tych, którzy jak ja (przyznaję) nie bardzo mają siłę, by czytać literaturę wojenną dla dorosłych.
Motywem przewodnim całej opowieści jest dziedzictwo i mała ojczyzna. Nawet tak mała, że ograniczona do kilku zaledwie ulic, na których zgodnie egzystowali Polacy różnych wyznań i statusu społecznego. Oni, tak jak mirabelka, której kolejne szczepy rosły w tym samym miejscu, za nic nie chcieli jej opuszczać. A może – jak sugeruje to autor – duchy byłych mieszkańców czy naszych przodków wciąż krążą gdzieś wokół nas, a nawet są w stanie chronić i pomagać?
„Tak już jest z nami mirabelkami, że mamy w sobie całe pokolenia mirabelek.” Nigdy nie powinniśmy zapominać o swoich korzeniach. Nawet poza granicami kraju możemy kultywować pamięć przodków, tradycję – jak Maciek i Dorotka, którzy zasadzili pestkę mirabelki pod Waszyngtonem, a potem cieszyli się jej pięknem i owocami. I mogli ponownie zaszczepić jej pędy w Warszawie, gdy stare drzewko zostało ścięte podczas budowy apartamentowca. Bo pamiętać możemy w każdym zakątku kuli ziemskiej.
I ten ważny przekaz chyba najbardziej zapada w pamięć po lekturze mądrego, poetyckiego, odrobinę baśniowego tekstu, który świetnie dopełniają piękne ilustracje Marty Kurczewskiej.
Autor: Hanna Pietrzak-Trzcińska
Książkę można zamówić (sprawdzić jej dostępność) tutaj!